Krótka historia o tym, jak szpilki schodzą na drugi plan, a na pierwsze miejsce wysuwa się wygoda. Płaskie obuwie zawojowało nas na dobre!
Jeśli jesteście na bieżąco z moimi artykułami o trendach, zapewne pamiętacie z tekstu o dżinsie to, że obecnie pragmatyzm powoli staje się ważniejszy od kwestii wizualnych. Co to oznacza? Oznacza to, że wygoda ponad wszystko, czyli żegnajcie obcasy i witajcie…baleriny!
Na obcasie czy na płasko?
Odkąd sięga ludzka pamięć, wyjściowe obuwie wyższych klas społecznych, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, posiadało większe lub mniejsze wzniesienie powszechnie nazywane obcasem. Wielkość owego wzniesienia nigdy wcześniej nie doszła jednak do tak niebotycznych wysokości, jakie obcasy osiągnęły w ciągu ostatniej dekady. I może właśnie z tego powodu, kiedy osiągnęliśmy w tej kwestii swoiste maximum, nie ma innej opcji niż trochę obniżyć loty. W tym momencie do łask powracają zgrabne i lekkie baleriny, które w zależności od kroju i koloru mogą nam posłużyć za idealne zastępstwo eleganckiego obuwia na obcasie.
Z sal baletowych na ulice czyli krótka historia balerinek
Nazwa baleriny lub baletki wywodzi się z niczego innego jak z ich pierwotnego zastosowania – było to typowe obuwie sportowe przeznaczone dla tancerzy baletowych. W 1947 roku Rolan Petit, słynny tancerz, solista francuskiego baletu zainspirowany opływowym kształtem puentów (przyp. red. obuwie baletowe z twardym noskiem) stworzył ich klasyczny odpowiednik przeznaczony do chodzenia na co dzień. Model ten zwany Repetto zyskał światową sławę i został okrzyknięty mianem kultowego zaraz po tym, jak Brigitte Bardot pokazała się na planie filmu „I Bóg stworzył kobietę” w parze wspomnianych balerin z zaokrąglonym noskiem i niewielką kokardą z przodu.
Rodzaje balerinek
Nasze ukochane płaskie buciki niejedno noszą imię. W zależności od kształtu, kolorystyki i twórcy możemy wyróżnić kilka modeli baletek, z którymi spotykamy się na co dzień. Oprócz wspomnianych klasycznych Repetto, na pewno nie raz natknęliście się na kontrastowe baleriny łączące ze sobą często pikowaną białą lub beżową bazę z charakterystycznym czarnym noskiem, najczęściej z lakierowanej skóry. Brzmi znajomo? Oczywiście mowa tu o chanelkach, czyli baletkach w wersji jednej z najsłynniejszych projektantek mody – Coco Chanel. Kolejnym projektantem, który zabrał się za interpretacje wdzięcznych puentów był Yves Saint Laurent, którego model baletek o spłaszczonym nosku najbardziej przypominał swoje oryginalne poprzedniczki. Kolejne dość znane modele balerin mają na swoim koncie domy mody Lanvin – które wypuściło rewolucyjny model butów na gumce, kopiowany później przez inne marki; oraz Salvatore Ferragamo, który zasłynął z balerinek o charakterystycznej szerokiej kokardzie o metalowym trzonie. Obecnie jedne z bardziej charakterystycznym modelem butów na płaskim obcasie są tak zwane melisski, czyli baleriny wykonane w całości z gumy, często o słodkim zapachu. Od zeszłego sezonu nasze serca skradły jednak dość nietypowe baleriny o szpiczastym nosku, które dzięki swojej niezwykłej formie nawiązującej do mody klimatu retro pozwalają na stworzenie nietypowych stylizacji, które świetnie sprawdzą się jako godne zastępstwo szpilek. Rada od stylistki: taka forma obuwia optycznie wysmukla sylwetę i wydłuża nam nogi, zwłaszcza jeśli postawimy na neutralne odcienie zbliżone do koloru skóry.
Wbrew temu, co za oknem, idzie wiosna, dlatego pozwólmy swoim nogom odpocząć po zimie. Wybierzmy wygodę i komfort, nie rezygnując przy tym z bycia stylowym. Jak to możliwe? Postawmy na ich (nie)wysokość balerinki!
Tekst: Maja Maciejko
